Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięwłosy,lecztakżemożnasięopalićiskorzystaćzusług
kosmetyczki.Ztyłusalonudolatującichedźwięki
mu​zyki.Pod​cho​dzidomniemłodadziew​czyna.
Chciałabymzmienićkolorwłosównawłasny
mó​wię.
Hmm,tak?Panijestbardzodobrzewblondzie
za​uważafry​zjerka.
Justynko,zapomniałaś,żeklienttonaszpan,
aklientkanaszapani?Podchodzidonaspięknakobieta
wnieokreślonymwieku.Musibyćpoczterdziestce,
nacowskazujądrobnezmarszczkiwokółoczu,ale
wy​glądare​we​la​cyj​nie.Japa​niąob​służę.
Dobrze,paniMariolkomówidziewczynaikierujesię
wstronęna​stęp​nejklientki.
Szefowawzapraszającymgeściewskazujemikrzesło
przedlu​strem.
JateżmieszkamwŻuradziemówi,zakładając
namojeplecype​le​rynkę.
Znamniepani?
Jedyniezesłyszenia,alerozpoznałampanimęża,
wi​dzia​łamgokilkarazywskle​piewŻu​ra​dzie
Chybauwasrobiłamodrosty,botopodobno
naj​lep​szysa​lonwOl​ku​szu.
Fry​zjerkapa​trzynamniezdzi​wiona.
Niepamiętapani,czysięunasczesała?Niestety,nie
byłapaninasząklientką.Ztego,cosłyszałam,tojeździła
panidoKrakowa.Uśmiechasię,alewtymuśmiechu
wyczuwasięmałąurazę.Niektórepanieniemają
zaufaniadolokalnychfryzjerów,woląnieryzykować.Ale
kiedyjużprzełamiąobawyirazskorzystająznaszych
usług,stająsiępóź​niejna​szymista​łymiklient​kami.
Robimisięgłu​pioiob​le​wamsięru​mień​cem.