Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naskrajuleśnejdrogi,uważniepatrzącwstronęnadjeżdżającego
wozu.Jeślijejtwarzy,dziękiwelonowi,nierozróżniałaOrzelska,ona
natomiastspostrzegławybornie.Jakbyprądelektrycznyprzebiegł
potwarzynieznajomej,awargiwyszeptałycicho:
Ona!...Ona!...
Orzelskajeszczeniewierzyławłasnymoczom.Wzrosttensam,
ruchytesame...Ale,skądżetuznaleźćsięmogłatakobieta?Złuda
litylko,nicwięcej...
Leczniebyłatozłuda.BokiedysamochódOrzelskiejzrównałsię
znieznajomą,tanagleodrzuciławeloniukazałaswątwarz,oświetloną
mdłemipromieniamiksiężyca.
Bądźprzeklęta,djablico!padłzjejustgromkiokrzyk.
Spotkamysięjeszcze...
Hrabinazbladła,nibyujrzawszyprzedsobągroźnązjawę.
Stójżepani!zawołała.Stój!...Jeślitopani...
Lecznieznajomajużznikłaśróddrzew.Chłodnekroplepotuzrosiły
czołoOrzelskiej.
Niemożebne!mruknęła.Halucynacja!...Toćwidziałam
ledwosekundęijakcieńzginęła...Umarliniewstajązeswych
grobów...
Wielcezdenerwowana,jechałaterazwstronęmiasta.Dopierojasno
oświetloneiludneuliceWarszawyprzywróciłyjejniecospokójducha.
Razjeszczerozważyławswejgłowieubiegłewypadki.
Tak!Uległamhalucynacji!powtórzyławduchu.Zbyt
wielemyślęotem...Alesłyszałamgłosjaknajwyraźniej...Bądź
przeklętadjablico!
AutopomknęłoraźnoMarszałkowską,poczemskręciłowboczną
uliczkę...DługiszeregkamieniciprzedjednąznichOrzelska
zatrzymałasamochód.Założywszynamotorkłódkę,byniktniemógł
gobezniejporuszyć,pewnymkrokiemweszładownętrzakamienicy,
kierującsięwstronęlewejoficyny.Zatrzymałasiętamnatrzeciem
piętrzeprzedobitemiceratądrzwiamiiwsposóbszczególnynacisnęła
dzwonek.
Pochwiliwdrzwiachuchyliłosięmaleńkieokrągłeokienko
judasziprzeznieczyjeśokobacznieobejrzałopostać
przybywającą.Późniejdopierorozwarłysięwrotasezamu,aczyjśgłos
zzadowoleniemzawołał:
Jesteś,nareszcie...
Spóźniłamsiętrochę!odparła,wchodzącdośrodka
mieszkania.