Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dawać,Tamaro!
—Skrupuły?
—Możeiskrupuły!
—Znowukaprysy?
Odwróciłgłowęimilczał.
Orzelskazmieniłarozkazująco-ironicznytonnazalotny.
—Czemuniepatrzysznamnie?
Zpodkrótkiejsportowejsukienkiwyzierałaprawiecałkowicie
odsłoniętaprzecudnanóżka.Czarneoczyciskałynamiętnepłomienie.
—Spójrz!Czyżcitonicniemówi?Czyżniejestemgodna
pożądania!
Westchnieniewyrwałosięzpiersimłodegoczłowieka.
—Ach,Tamaro!—szepnął—Nosiszimięgruzińskiejkrólowej
ijakonajesteśokrutna!...Niewysilajsię...Itakciulegnę.Zajeden
pocałunek.Zachwilęmimolotnejrozkoszy...Samawiesz,żenie
jestemwstaniesięoprzeć...Uczyniszzemną,cozechcesz.
Dziwniepogardliwybłyskzaigrałnachwilęwgłębijejźrenic.Lecz
jenonachwilę.Bownetznikł,aOrzelskawyrzekłapieszczotliwym
głosem:
—Dzieciaku!
Załamałręcezjakąśwewnętrznąmękąijąłszeptaćboleśnie.
—Pozbawiłaśmnierodziny...Najbliżsimniesięwyrzekli...
Straciłemhonor,stoczyłemsięwbłoto...Ateraz...wpajałaśwemnie
przekonanie,żetotylkooparędaweknarkotykuchodzi,atymczasem
wciążstosującproszki,musiszsprowadzićśmierć.Ijacidotego
pomagam!Stajęsięmimowolimordercą!Nie,świadomym
zbrodniarzem,bowiemprzecież,doczegodążysz...Łudziłaśmnie
dawniej,żepragniesztylkowydostaćjakiśpodpisodmęża,późniejsię
znimrozejdziesz,amyzłączymysięnazawsze.Obecniewtonie
wierzę.Niewierzę...Zabijeszgo,amnie,narzędzie,któreprzestało
jużbyćużyteczne,porzucisz...Codalej?Codalej?Anajstraszliwsze
wtejcałejtragedji,żeczuję,iżstaczamsięwprzepaść,anieumiem
zatrzymaćsięwpółdrogi...O,bojeszczekilkatwychczułychsłówek
adamcitruciznę!Dam!Atymizaniązapłacisz,niczemkurtyzana,
pieszczotą.Apóźniejroześmiejeszsię,żemtakisłabyizapomnisz
omojemistnieniu...
ZnówmaskaczułościpokryłatwarzOrzelskiej.
—Dzieciaku!—powtórzyła—Czyżmojajestwina,żeżaden
mężczyznanieumiałmnieprzykućdosiebienadłużej?
Żepoprzelotnymdreszczurozkoszykażdystajemisięobojętny?