Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mójnumertelefonu.
–Cotakiego?–Everettmrugagwałtownie.–Nikt.
Wynajęliśmykogoś,żebycięodnalazł.
–Oczymtymówisz?–Teraztojajestemzaskoczona,
zupełniejakbyśmygraliwgrę„tojaciębardziejzbiję
zpantałyku”.
–Naszacórkazaginęła–mówiLynn.
–Kochanie,powiedziałemjejotympodczasrozmowy
telefonicznej.–Everettpatrzynażonęzniezbyt
starannieskrywanąwyższością.
–Apowiedziałeś,żechodziojejcórkę?–Lynn
odwracasięwjegostronę.Przezchwilęmierząsię
spojrzeniem,którewielemówioichmałżeństwie.
Gapięsięnaniąjakcielęnamalowanewrota.Mam
otwarteusta,jakbymięśnieporaziłparaliż.Lynn
triumfuje,właśnietakiefektchciaławywołać.Brakuje
mitchu,aleprzecieżtoniemożliwe,żebyktoś
wypompowałzpomieszczeniacałytlen.Lynncałyczas
namniepatrzy,ichociażsięnieuśmiecha,wiem,
żejestzsiebiebardzozadowolona.
Everettodchrząkujenerwowo,otwierausta,próbuje
cośpowiedzieć,alepochwiliznówjezamyka.Przez
momentgapimysięnasiebie,apotemEverettznajduje
wreszciedośćodwagi,bypowiedzieć:
–Chodziodziecko,któreoddałaśpiętnaścielattemu
doadopcji.–Uważniemisięprzygląda,ciekawmojej
reakcji.
Dotejporyudałomisięzachowaćkamiennątwarz,
jednakteraztenspokójpryska.Najchętniejbym
sprawdziła,czynadalmamgruntpodnogamiiczytylko
misięwydaje,żeśniękoszmar,wktórymspadam