Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeprzyszłapiechotą,ichwyciłkurtkę.Odwiozęcię
dodał,grzebiącwkieszeniwposzukiwaniu
kluczyków.
Pochwilizdałsobiesprawę,żezostawiłjenahaczyku
przedwejściem,zresztąkluczy,więczgrymasem
niezadowoleniaruszyłponie.
Niepowinieneśtegorobićmruknęła.
Czego?Odwozićciędodomu?Nazewnątrzszaleje
śnieżycailedwocowidaćodparł,pokazującpalcem
okno.
Wieszaćtamkluczykówwyjaśniłazdziwnym
wyrazemtwarzyinieobecnymspojrzeniem.
Onjeznajdzieizyskadostępdodomu.
Kto?zapytałzdziwiony,aleMerissapatrzyła
naniegonieprzytomnie,jakbybudzasięztransu.
Nieważnemruknął.Chodźmy.
Stanęliprzedgarażem,gdynapodwórkowjechał
masywnypickupDarby’egoHanesa.Mężczyzna
wysiadł,otrzepującśniegzramionichoćbył
zaskoczonywidokiemgościa,przyłożyłpalcedoronda
kapeluszawpozdrowieniu.
Witaj,Merisso.
Dzidobry,panieHanesodpowiedzia
zuśmiechem.
Objeżdżałemterenizauważyłemdrzewozwalone
napłot.Wróciłempopiłę.Pogodapodpsem,
azapowiadają,żejeszczesiępogorszywestchł.
Merissaprzezchwilępatrzyłananiegozamglonym
wzrokiem.Potemotrząsnęłasięipodeszłabliżej.
Proszęmnieźleniezrozumieć,panieHanes,ale