Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–odezwałsięcałkiemmiłymgłosem.–Takmiędzynami,
tomacieserioprzechlapane.–Uśmiechnąłsię,
prezentującbiałejakśniegzęby.
–Cozrobić–odpowiedziałamlakonicznieisięgnęłam
pobutelkę,żebyzeskanowaćzakup.
–Proszęjeszczeniekasować.–Położyłdłońnasoku
izarazemmoichpalcach.
–Możemapanochotęnahotdoga?
–zaproponowałam.
–Wsumieczemunie–odpowiedział.
KątemokadostrzegłamstojącąobokdrzwiUlkę,
któradawałamijakieśdziwneznaki.Spojrzałamwjej
stronę.Próbowałamicośprzekazaćsamymruchem
warg,aleztejodległościniezdołałamodczytaćsłów.
Zignorowałamwięckoleżankęizabrałamsię
doprzygotowaniahotdogadlaprzystojniaka.
–Jakpanimyśli,jakzareagowałbywłaścicielstacji,
gdybyusłyszał,copaniprzedchwiląmówiła?
–Pojęcianiemam.Nieznamgo,wżyciuznimnie
rozmawiałam,alepewnieniedoceniłbymoichintencji.
–Ajakiesąpaniintencje?–dopytywał,świdrując
mnieswoiminiebieskimioczami.
Ulkawciążdomniemachała,cozdążyłamzauważyć,
gdysięgałamposerwetki.Niemiałampojęcia,ocojej
chodziło,aleuznałam,żetonicszczególniepilnego,
boprzecieżbypodeszła.
–Żebyśmyprzestaliirytowaćklientów.Zapewne
tankujepannaróżnychstacjachizauważyłpan,
żewszyscymówiątosamo,proponujątosamo,iwiem,