Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Załatwiwszysprawęzłapiduchem,wyszedłprzed
szpital,odpaliłklubowegoiwyciągnąłkomórkę.Miałparę
bieżącychrzeczydozameldowania.Wybrałnumer
swojegobezpośredniegoprzełożonego.
Słucham.
Melduję,żeostatnipacjentwybudzony.
Jakwygląda?
Taksobie,alelekarzobiecał,zamoim
zdecydowanymwstawiennictwem,postawićgonanogi.
Przycisnę,żebyzrobiłwypisnapołudnie.
Próbowałeśgoprzesłuchiwać?
Próbowałem,alenicniepowiedział.Nawetniepodał
nazwiska.Wyglądanato,żeniechcezemnągadać.
Dajmunaraziespokój.Podjedziemyprzedszpital
kwadranspodwunastej.Dopilnuj,żebylekarz
przygotowałpapiery.Jakbypacjentodzyskałpamięć
iwiedział,jaksięmapodpisać,tospróbujuzupełnić
papieryo„wrzutkę”.
Sięwie,szefie.
Todozobaczeniazatrzygodziny.
Jasne.
Tenkapitantofajnychłop.Ikonkretny.Niepieprzy
bezsensu.Jaktak,totak,jaknie,tonie.Jestparęlat
młodszy,alemimo,żetojegoprzełożony,niezadziera
nosa.Możebywatrochęsztywny.Nieprzeszedł
zkolegaminaty,aledowodzitudopieroniecałyrok.
Pewnieprzynajbliższejresortowejpopijawie,jakjuż
wchłonąpopółlitragorzałynałeb,tozaproponujeGąsce
isierżantowibrudzia.Trzebapoczekaćidaćmuszanse.