Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
okazjidopasowalimuaparatsłuchowy,zacząłwięcnieco
słyszećtakżenaleweucho.
Rentęzawodowądostałdośćwysoką,przyczym
raczejdośćniżwysoką.Potrzebowałdodatkowych
pieniędzy.Załapałsiędoszpitalanaportiernię.Parędni
temuprzywieźlipodemonstracjitrzynastupobitych
protestującychisiedmiuZOMO-wców.Jegozdaniem
bilanspowinienbyćodwrotny.Ateraznawiałimgość,
którydopierocozostałwybudzonyześpiączki.Miał
nadzieję,żegoniezłapiąidostanązatoopierdol.
***
–Zatrzymajsamochód,zaparkujprzykrawężniku
–poleciłkapitan.–Niemasensujeździćwkółko,pewnie
gościajużgdzieśwywieźli.
Pozaparkowaniuczekalinatelefonwsprawietego,
coznajdzieporuczniknamonitoringu.Sierżantnuciłpod
nosemjakiśnajnowszyszlagierpieśnibiesiadnej,oile
pieśńbiesiadnamożemiećnoweszlagiery,akapitan
zająłsięmyśleniemiplanowaniem.Naszczęścienie
musielidługoczekać.Podziesięciuminutachzadzwonił
telefon.SzybkojaknaGąskę.
–Tak?–zachęcającozagaiłkapitanidał
nagłośnomówiący,żebysierżantteżusłyszał.
–Znalazłem,paniekapitanie.–Zpodnieceniem
towarzyszącymzadowoleniumeldowałporucznik.–Jakieś
półgodzinyprzednawianiempacjentawszedłdoszpitala
facetzkapturemnagłowieizdużąreklamówką.Wylazł