Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Śniadowo,1listopada2018roku
–Mamo!Chodźtuszybko!–zawołałamprzerażona
widokiemczarnejplamywmiejscu,wktórymjeszcze
niedawnoznajdowałosiężelazko.
–Cotutakśmierdzi?–zapytała,wchodzącdoswojej
sypialni,wktórejzawszebyłarozstawionaigotowa
doużyciadeskadoprasowania.
–Spaliłamją!Samazobacz.–Uniosłamdogóry
bordowąsukienkęzakupionądosłowniekilkadnitemu
wjednejzsieciówek.–Uwierzysz,żeniemiałamjej
nawetraznasobie?Masakra!Anajgorszejestto,żenie
mamcozałożyćdokościoła.Wzięłamtylkotęsukienkę.
–Niewzięłaśnicwięcejnaweekend?
–Mamjeszczeszarewelurowedresy,alechybanie
chciałabyś,żebymsiętakzaprezentowałamieszkańcom
Śniadowawroczneświęto.–Próbowałamwymusić
zsiebieodrobinęuśmiechu.
Mamachybatosobiewyobraziła,bootworzyłaszerzej
oczy.
–Pokażmiją!Możeudasięjakośjąuratować.–
Podskoczyładomniejakoparzona,poczymwzięła
sukienkędorękiiprzyłożyładomojegociała.–Szkoda,
żeplamajesttakwysoko,inaczejbabciamogłaby
jąskrócić.Niemogłaśniżejjejspalić?
–Mamo,toniejestzabawne.–Opadłamzałamana
nastojąceobokłóżko.–Noiwczymjapójdę?
–Możezałożyszcośmojego?–zaproponowała