Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kamień.Sprawiałwrażeniewyszukanego,możeprzez
swojegładkiekrawędzieijednolitykolor.
Pewniejakiśdzieciakpołożył.Wyrzuć,bosięgrób
porysuje.
Dzieciakbytakwysokoniedosięgnąłmówiłam,
przypatrującsięniezwykłemukawałkowiskały.
Nieważne,wyrzućichodźjuż.
Mamaodeszłakilkakroków,nieczekającnamnie.Dla
niejtematbyłskończony.Jednakmitenmałykamieńnie
dawałspokoju.Niewiedzącczemu,postanowiłam
zostawićgonagrobiewmiejscu,wktórymktoś
gopołożył.
Gdywyszłyśmynagłównąalejkęcmentarną,
zauważyłam,żekilkanaściemetrówodnas,przygrobie
NieznanegoŻołnierza,stoiwysokimężczyznaubrany
wczarnypłaszczsięgającyprawiedokolaniwąskie
czarneeleganckiespodnieodsłaniającegołekostki.Stał
tyłemdogrobuiwyglądałtak,jakbynasobserwował.
Przezmyślprzeszłomi,żetomożemójdawnyznajomy
zeszkolnychlat.Chciałammusiędokładniejprzyjrzeć,
leczmężczyznastałwprostpodsłońce.Patrzącnaniego,
musiałammrużyćoczy,więcniebyłampewnajego
tożsamości.Wiatrtargałjegowłosami,tak
żemomentamirównieżionniewielemógłzobaczyć.
Chociażmiałnasobieokularyprzeciwsłoneczne,
tomiałamdziwneuczucie,żejegowzrokpodążazamną.
Mimożewyglądałcałkowicieobco,toodniosłam
wrażenie,żejednaksięznamy…
Warszawiakjaknicskomentowałamojamama,
wcalenieprzyciszającprzytymgłosu.
Mamo!syknęłamznadzieją,żewiatrzagłuszyłjej
słowa.
Wzięłampodrękęiminęłyśmyżwawymkrokiem
nieznajomego.Kątemokaobserwowałamjegoruchy
imiałamwrażenie,żeodwracasięwnaszymkierunku.
Janiewiemcotozamoda,żebytakiekrótkiespodnie