Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kroku.Widziałjużswojeblokowisko.Jeszczetylkokilkasetmetrów.
Telefonzawibrowałmuwkieszeni,ktośwysłałmuwiadomość.
„Pewniespam”pomyślał,alemiałnadzieję,żetoEmilia.
Wtymsamymmomencieuderzyłkolejnygrzmot,przedłużył
sięwcichnący,niskidźwięk,jakbytrąby.Zarazpotemporazkolejny
poczułbólimusiałskorzystaćztoalety.Drzwidoklatkibyły
zamknięte,aleniebyłtodlaniegowielkiproblem.Wiedział,jak
otworzyćjeswoimscyzorykiem.
Kolejnygrzmot,wkrótcepotemkolejnyból.Takmocny,że
zatrzymałsię,chwyciłzaporęczschodówiskuliłwpół.„Cotojest?”.
Toniemógłbyćprzypadek.Czułsilnybólzakażdymrazem,gdy
uderzyłpiorun,adziwny,niskitondźwiękuunosiłsięwpowietrzu.
Zbierałomusięnawymioty.Musiałjeszczewyjśćkilkapięter
wgórę.Niezdążył.Zwymiotowałostatnieresztki,jakiezalegałymu
wżołądku,prostonaschody.„Niechtoszlag”,zakląłwmyślach.
„Zarazsięzesram”.Posuwałsiężwawodogóry.
Sąsiadzdołuteżniemiałlekko.Słychaćbyło,jakwymiotuje
nawetnaklatce.Jeszczechwilęidotarłdoodrapanychdrzwi
swojegomieszkania.Minąłpokój,gdzieojciecleżałbrudnyod
własnychwymiocin.„Zalanywtrupa,jakmyślałem”.Kilkaminut
isiedziałwtoalecie.Zerknąłnatelefon.Tak,toEmilia.„Wiktor,nie
uwierzysz”-pisała.Niemógłjednaksięskupić,czułsiębardzo
słabo.Łamanymangielskimpisałacośowielorybie,którychciałjej
cośpowiedzieć.Taktozrozumiał,choćniemiałotodlaniegosensu.
Myślałotym,jaknienawidziojcainaglewpadłomudo
głowy,żetenśpi,aleniechrapie.Martwacisza.Normalniesłychać
bygobyłojaktraktor,alenietymrazem.Czystaruszekdosłownie
zapiłsięwtrupa?
Gdyudałomusięjużwyjśćztoalety,zerknąłjeszczerazdo
pokojuojca.Niemiałodwagiwejść.Wponurymświetlewidaćbyło
jegootyłąsylwetkę,ależadnychszczegółów.Byłcichy,żadnego
szmeru,żadnegoruchu.Chłopakprzestraszyłsięiznowucoś
skręciło
go
w
kiszkach.
Deszcz
walił
w
drewniane
okno
25