Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sąpółmetrowąwarstwąwody.Ratuneknaszosie–nie
jestjeszczezalana.Ojcieczestrażnikamirobiątratwę.
Potemtrzebaprzeciągnąćzszosydogankulinę.Przez
hukburzysłychaćjegomocny,spokojnygłos.Starasię
uspokoićmatkę.Ojciec,przywiązanydocienkiejlinki,
schodzidowody,chwiejesię,niedarady,wodajest
silniejsza.Ukazałsię.Ciągnągo,stoinaszosie,chwieje
się.Potemocieratwarziznowuschodzidowody.Dalej
niewytrzymuję,zaczynamspazmatyczniełkaćinic
więcejniepamiętam.Matka,brodzącpokolana
wwodzie,kładziemnienawilgotnymłóżku.
ObudziłemsięwmieszkaniupaństwaKaszowskichprzy
ulicyJagiellońskiej.PaniKaszowskabudzimniewłaśnie
napodwieczorek.Wpierwszejchwiliniepoznajęjej,biorę
zasłużącą,mówięjej„ty”,potembardzosięwstydzę
iprzepraszam.PaniKaszowskaśmiejesię,ajazcałej
powodzinajbardziejodczuwamteprzeprosinyijej
śmiech.
Minęłapowódź.Powróciliśmydomieszkania.Życie
popłynęłonormalnymtrybem.
Krościenko1935–38
Moirodziceniebylibiedni,niebyliteżbogaczami,byli
poprostunatylezamożni,abysąsiedzimogliuważaćich
zabogatych.Bylidobrzy.Dawaliminieograniczaną
niczymswobodę,aprzynajmniejniedawalimiodczuwać
ograniczeń.Śmiałowięcmogępowiedzieć,żedobryBóg
dałmiwdzieciństwiewszystkoto,copowiniendawać
wszystkimmałymdzieciomnacałymświecie.Widać
jednakniejestażtakidobry,skoroczyniwyjątki.Namnie
zresztąpóźniejteżsobiepowetował.
Odnajmłodszychlatchodziłempookolicznychgórach.
Początkowopopobliskichokolicach,późniejdodalej
położonychlasówiprzecinającychjeroztok.Uczyłemsię
najpiękniejszejmiłości–doprzyrody.Iona,tanajlepsza
zmiłości,pozostałamidodzisiaj.Dobrzeczułemsię
zdalekaodludzi,oddomu,gdzieśwgąszczuleśnym,
kołyszącsięnaszczyciepotężnegosmrekalubbuka.Cała
naturaśpiewajakąśpieśńnieznanąabliską.Pieśń?