Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zacisnęłamzęby.Odwróciłamsięipostawiłamprzed
nimszklankę,wypełniającjądopołowyalkoholem.
Zakogoonsięmiał?Bogatydupek.Musiałbyćniewiele
starszyodemnie.Przezchwilęrozważałam,czyabynie
wylaćmudrinkanaspodnie.Napewnobygototrochę
ostudziło,alezaniechałamtegopomysłu,liczącnakasę
zfuchy.Byłamterazspłukanaiteparędolcówbardzo
misięprzyda.
–Asłomkępodaćczywielmożnypansamsobiezbutów
wyjmie?–zapytałamsłodkimgłosem,uśmiechającsię
śliczniewstronękolesia.
Chybato,copowiedziałam,zrobiłonanimwrażenie,
bopodniósłwzrokznadszkłaiprzyglądałmisię
wskupieniu.Nieczekałamnadalsząpolemikęztym
nadętympajacem,tylkowyszłamzzabaruiskierowałam
swekrokiwstronękuchni.
–Chodźzemną!
Poczułamszarpnięciezarękę.Odwróciłamsięimoim
oczomukazałsiętensampieprzonyJamesBond.
Notopięknie!–pomyślałam.Miałamdorobićparę
dolców,atujużwywalająmniezroboty.Samasobie
jesteświnna–wyrzucałamsobiewmyślach–zatwój
niewyparzonyjęzor!Brawo,Amando!
–Codolicha?–Próbowałamwyrwaćsięzsilnego
męskiegouścisku,gdyzauważyłam,żefacetciągnie
mniezasobąnagórępodużychbłyszczącychschodach
zdalaodcałejimprezy.Naglezaczęłamsięgoobawiać.
Dopieroterazzauważyłam,jakibyłwysoki,gdygórował
nademną,isilny,gdyciągnąłmniemocnozaramię.
–Cicho–powiedział,oglądającsięzasiebie.
–Napewnoniebędęcichoijeślimniepanniepuści,
tozarazzacznękrzyczeć.–Szarpałamsię