Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Trójkąty?zapytałfacetiprzyglądałmisiębadawczo.
Chybabędętegożałowałmruknąłjakbydosiebie
izałożyłręcenapiersiach.
Żebyświedział,żepożałujesz,jeśliwtejchwilimnie
stądniewypuścisz.
Miałamochotękrzyczeć,aleczyktośwogólebymnie
usłyszałtunagórze?
Maszciętyjęzyczek,kelnereczko…
Chybajeszczecośchciałdodać,alewtejchwilizza
drzwidobiegłopukanie.
Mamswojąszansę,bywyrwaćsięodtegozboczeńca
pomyślałamijużzamierzałamrozwrzeszczećsię
nadobre,gdyusłyszałamstłumionymęskigłos:
PanieMonroe,przyprowadziłempanienkęOlivię.
Mężczyznadrgnął,przekręciłkluczizniknąłzadrzwiami,
zostawiającmniezjednymsłowem:
Poczekaj!
Jasne,nicinnegoniebędęrobiła,tylkopoczekam,
wrócisz,tynapalonyalfonsie.Możejeszczegrzecznie
sięrozbioręipopilnujęswoichrzeczy!wrzeszczałam
zanim,alejużgoniebyło.
Podeszłamszybkododrzwi,łapiączaklamkę,która
nawetniedrgnęła.
Zamknięte.
Przystawiłamuchodofutryny,aleusłyszałamtylko
niewyraźnąrozmowę.