Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Narzeczonątosłowoutkwiłomiwgłowieizablokowało
wszystkieinnemyśli.Potemwszystkopamiętamjak
przezmgłę.Nimzeszliśmyzesceny,otoczyłnas,niczym
hieny,tabungości.Wszyscyściskalinamdłonieiklepali
Blake’apoplecach.Nawetniesłyszałam,codonas
mówią.Byłamwtotalnymszoku.Musiałamwyglądaćjak
rybawyjętazwody,bopanprzystojniaknachyliłmisię
douchaipowiedział:
Oddychaj.
Tylkotyle.Wdech,wydech.
Krewwkońcudotarłamidomózguiodzyskałamwigor.
Chwyciłamgomocnozaramię.
Przepraszampaństwazwróciłamsiędotłumuwokół
iobdarzyłamwszystkichfałszywymuśmiechem.
Brunetwnetpojął,żezarazmogęwywołaćtuniezły
skandal,więcrównieżprzebrałpretensjonalnyuśmieszek.
Proszęwybaczyć,alemojanarzeczonamaochotę
zatańczyć,ajaniepotrafięjejodmówić.Zaśmiałsię
perliście.
Skubany,gdybybyłaktorem,wtejchwilizatenepizod
dostałbyOscarapomyślałam.
Blakezaprowadziłmnienaśrodeksaliiwziąłwobjęcia.
Nagleobudziłysięmojewszystkiezmysły.Gdydotknął
moichnagichpleców,żarpodnieceniarozlałsiępomoim
ciele.Jegodelikatny,leczstanowczydotykprzyprawiał
mnieodreszcze.Czułamjegowodękolońskąpomieszaną