Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kochanie,tonicnieznaczy,przecieżniepoprosiłem
cięorękę.Totylkopodstęp.Musiałemkomuśutrzećnosa
–odpowiedział,nadalniczegoniewyjaśniając.
–Słuchaj,paniczyku,nawetjakbyśpoprosiłmnieorękę,
nigdybymzaciebieniewyszła,tynadętypatafianie!
–krzyknęłam,bokrewwrzałamiwcielezezłości.
–Pewnie,botodlakobietystrasznatorturawyjść
zamążzamłodegomilionera.Nienatymwam
wszystkimzależy,żebyusidlićnajlepsząpartię?–zapytał
zpolitowaniemipopatrzyłnamnie,mierzącmnieodstóp
dogłów.
–Oty…–Podeszłamdoniegoizamachnęłamsię,ale
złapałmniezarękę.
–Nieradzę.–Zmrużyłoczy.
Oszołomiłmniejegozapach,lekkomiętowyznutą
drewnaiskóry.Chwyciłmniewpasieiprzyciągnął
dosiebie.Mierzyliśmysięprzezchwilęinaglenaszeusta
połączyłysięwnamiętnympocałunku.Lawina
nieznanychdoznańiuczućmnieprzytłoczyła,ajegousta
obezwładniły.Nawetnieusłyszeliśmy,gdydrzwi
dogabinetusięotworzyły.
–Ty…–Usłyszałamgłoszaplecami.
Przystojniakoderwałodemnieustaipowoliwypuścił
zramion.Odwróciłamsięwstronędrzwiipatrzyłam,jak
niewielka,wydekoltowanabrunetkazmierzawnaszym
kierunku.
–Ty…–powtórzyłaistanęłaprzednim.
–…dupku–dodałamzanią,boprzecieżniedokończyła.
SpojrzałanamniezpogardąizwróciłasiędoBlake’a:
–Jakmogłeś!Ocotuchodzi?–zapytała,zaciskając
pięści.
–Niewiem,oczymmówisz,Becca.–Spokojnieodłożył