Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
papierosanabiurko.
–Otym.–Wskazałamniepalcem.
–Niejestemrzeczą,paniusiu–odburknęłamizałożyłam
ręcenapiersiach.
Dałabymsobiegłowęuciąć,żebrunetowispodobałysię
mojesłowa,bokącikijegoustzadrżałyprzezchwilę.
–Blake,kimonajest?–Cycatabrunetkatupnęłanogą.
–Mojąnarzeczoną.–Byłspokojnyiopanowany,jakby
tobyłanajprawdziwszaprawda.
–Odkiedy?–dociekała,wciążmunieufając.
–Odjakiegośczasu.Prawda,kochanie?–Bardziej
oznajmił,niżzapytał,iwyciągnąłdomnierękę.
Niedoczekanie,żebymznowugodotknęła.Cofnęłamsię
okrok,aleodburknęłamtylko:
–Jasne.
–Wieszco,Blake,wypchajsię–rzuciłaiwypadła
zpokojuzełzamiwoczach.
Przezchwilęzapanowałacisza.Poprawiłamsukienkę
ispojrzałamnabruneta.
–Tobyłatwojadziewczyna?–zagadnęłamciekawa.
–Nie–odpowiedział,zaciągającsiępapierosem
zestoickimspokojem.
–Więccotobyło?Atakzazdrościobcejlaski?
–zagadnęłamzdenerwowana,bojegoopanowanie
wkurzałomniecorazbardziej.
–Mówwkońcu,ocowtymwszystkimchodzi!
–wykrzyczałamzezłości.
Oparłsięobiurko,zgasiłpapierosairękąwskazał
mifotel.
Usiadłamszybko,bywkońcuzacząłgadać.
–Rebeccaniejestobcąlaską.Toznajomamatkiiwuja.
Jejojciecposiadadwadzieściaprocentudziałów