Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
twarz,białąjakkreda,zwielkimiokrągłymioczami.Rozwiązałaszal
irozpięłazielonąpelerynkę.
–Naszczęściejużpowszystkim–powiedziaładotwarzy
wlustrze,czując,żetatwarzjestjeszczebardziejwystraszonaodniej.
Naperoniezaczęlisięgromadzićludzie.Staligrupkami
irozmawiali;wdziwnymświetlestacyjnychlatarniichtwarzebyły
zielonkawe.Chłopiecwczerwonymubraniuwtoczyłwielkibufet
nakółkach,oparłsięoniegoipogwizdując,przecierałsobieściereczką
buty.Kobietawczarnymalpakowymfartuchupchaławózekpełen
poduszekdowypożyczenia.Wyglądałanarozmarzonąiroztargnioną
–jakbytamizpowrotem,tamizpowrotempchaławózekześpiącym
niemowlęciem.Przypływająceskądeśkłębybiałegodymuwisiały
poniżejdachustacjiniczymmglistawinorośl.„Jakietowszystko
dziwne–pomyślałamałaguwernantka–adotegojestśrodeknocy”.
Patrzyłazeswojegokącika,jużbezprzerażenia,zatozdumą,żenie
dałatragarzowifranka.„Umiemzadbaćoswojesprawy,oczywiście
żetak.Zasadniczarzecztonie…”Naglezkorytarzadobiegłodgłos
ciężkichkrokówimęskiegłosy,donośne,urywaneigłośneśmiechy.
Zbliżałysiękuniej.Małaguwernantkaskuliłasięwkąciku,kiedy
czterechmężczyznwmelonikachprzechodząc,zaglądałoprzezdrzwi
iokna.Jedenznich,wybuchającśmiechem,wskazałnakartkę„Dames
seules”iwszyscyczterejschylilisię,żebydokładniejprzyjrzećsię
samotnejdziewczyniewkącie.OmójBoże,siedliwsąsiednim
przedziale.Słyszała,jaktupią,potemnastąpiłanagłacisza,anastępnie
wysoki,chudyfacetzczarnymwąsikiemotwarłdrzwidojej
przedziału.
–Amożepanienkamażyczeniedosiąśćsiędonas?–powiedział
pofrancusku.
Zobaczyła,żepozostalitłocząsięzanim,zaglądająmuprzezramię
ispodłokci,alesiedziałaabsolutniesztywnoibezruchu.
–Możepanienkauczyninamtenzaszczyt–szydziłnadalten