Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ależnie,wszystkowporządku.Oczywiście,żemipannie
przeszkadza.
–Och,tysiąckrotnedzięki.
Usiadłnaprzeciwkoniej,odpiąłpelerynęodswojegoobszernego
płaszczaizrzuciłjązramion.
Pociągjakbysięucieszył,żeopuszczastację.Długimskokiem
ruszyłwciemność.Rękawiczkąprzetarłakawałekszyby,alenicnie
byłowidać–jakieśdrzewoniczymczarnywachlarzalborozproszone
światełkaczyliniawzgórza,poważna,wielka.Wprzedzialeobok
młodziludziezaczęliśpiewać„Un,deux,trois”.Napełnygłos
śpiewaliwkółkotęsamąpiosenkę.
„Nigdybymsięnieodważyłazasnąć,gdybymbyłatusama
–uznała.–Niemogłabymoprzećnógosiedzenie,anawetzdjąć
kapelusza”.Odtegośpiewuczuławżołądkujakbydelikatnedrżenie,
więckulącsięzrękamiskrzyżowanymipodpeleryną,byuspokoićten
dygot,poczuła,żewłaściwiejestbardzozadowolonazobecności
staruszkawprzedziale.Upewniającsię,żeniepatrzy,rzucałanań
ukradkowespojrzeniaspoddługichrzęs.Siedziałkompletnie
wyprostowany,zpiersiąwysuniętądoprzodu,podbródkiemcofniętym,
ściśniętymikolanamiiczytałniemieckągazetę.Todlategotak
zabawniemówiłpofrancusku.ByłNiemcem.Pewniewojskowym,tak
przypuszczała–pułkownikiemalbogenerałem–kiedyś,rzeczjasna,
nieteraz;teraztojużbyłzastary.Alewytwornyjaknatenwiek.
Wczarnymkrawaciemiałszpilkęzperłą,anamałympalcu
pierścionekzciemnoczerwonymkamieniem,zkieszonkidwurzędowej
marynarkiwystawałrożekbiałejjedwabnejchusteczki.Wzasadzie
przyjemniebyłonaniegospojrzeć.Większośćstaruchówjestokropna.
Niemogłaznieść,żetaksiętrzęsą–albokaszląodrażająco,albocoś
innego.Nienosiłbrody–tobyłacałaróżnica–miałtakieróżowe
policzki,ibiałewąsy.Niemieckagazetaopadła,astarszypan
ztąsamąznakomitąkurtuazjąpochyliłsięizapytał: