Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zakopaćjegociało.CałaStacey.Nauczyłasiętrzymać
wryzachswojązłośćnaniegoinienawidzićgotrochę
bardziejpocichu.
Szłamnatospotkanielekkozdenerwowana.Byłmoim
narzeczonym.Miałzatemdecydującygłoswsprawie
powrotudoToluki.Nicdziwnego,żestresowałamsięjego
decyzją.Niewyobrażałamsobie,jakmielibyśmybudować
naszewspólneżycienaodległość.
Powejściudorestauracjiodrazuzaatakowałmnie
przepychtegomiejsca.Zewsządbyłoczućdaniakuchni
cejlońskiej,zaktórąśrednioprzepadałam.Przystolikach
siedzieliubraninaprawdęeleganckoludzie.Przywejściu
dosalistałznudzonymłodychłopak,któryodbierał
odwchodzącychodzieniewierzchnie.Mogłammutylko
współczuć.Jemuisobie,żemusieliśmydzisiajtubyć.
Marcazobaczyłamsiedzącegoprzystoliku
irozmawiającegozkimśprzeztelefon,byłcałyspięty.
Widzącmnie,pośpiesznieodłożyłaparatnastolik.
–Witaj,kochanie.–Pocałowałamgowpoliczek,
cowywołałogrymasnajegotwarzy.Dobrzewiedziałam,
comyślałookazywaniusobieczułościwmiejscach
publicznych,alenigdymnietojakośspecjalnienie
powstrzymywało.Chybamogłamsobienatopozwolić,
noszącnapalcukamieńszlachetny,któregonielubię
iktórywyjątkowomiciążył.
–Rosie,mojadroga,usiądź.–Odsunąłmikrzesło.
–Niemogłaśnawetwtakimmiejscuściągnąćtego
sznurkaznadgarstka?–Spojrzałzniesmakiemnamoją
dłoń.Miałamnaniejczarny,poszarpanyjuższnurek.
Zdawałamsobiesprawęztego,żekompletnienie