Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JanuszBrzozowski:OranżeriarodzinyWilliamsów
|22
wstronędomu.Pokilkukrokachprzystanęłaiodwróciła
siędoniego.
–Tylkoprzyjdźzaraz,widziałmniepastor,jakbiegłam
naplażę.
–Zarazbędę,wypalępapierosaizarazsięzjawię–za-
pewniłRoger.
Podejściepodstromąwydmękosztowałojąsporowysił-
ku.Niezauważyłam,byktośmiałdomnieocośżal,pomy-
ślała,dochodzącdoasfaltowejaleioświetlonejprzezlatar-
nię.Łapczywiełapiącpowietrze,niemogłazapomniećjego
słów.Ktomożebyćnamniezły?Janikomuprzecieżnic
niezrobiłam.Coonplecie,żeniejestemcór...
Gwałtownywybuchoburzeniaspowodował,żeprzestała
nadsobąpanować.Odwróciłasięizaczęłabiecwstronę,
zktórejdopieroprzyszła.
Schodzączwydmygłośnowołała:
–Roger,gdziejesteś?Muszęztobąporozmawiać!To
nieprawda,comówiłeś!
Odczekałachwilęikrzyknęłaponowniezcałychswoich
sił.Zażartowałsobiezemnie,zawszetakibył,ajagłupia
ponowniedałamsięnatonabrać,pomyślała,obchodząc
dookołałódki.Corazwiększawściekłośćogarniałająna
myślojegoreakcjiprzystole.Mijającostatniązłódekpo-
tknęłasięocoś,coleżałonapiasku.Dotknęładelikatnie
przeszkodynogą.Tużpodstopądojrzałazielonkawy,roz-
świetlonykolortarczyiwskazówekzegarka.Schyliłasię.
Przełamującstrachdotknęłaświecącegoprzedmiotu
imomentalnieodskoczyłanabok.Wułamkusekundyzro-
www.e-bookowo.pl