Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wKlubieMyśliwskim.Aleznowużwydałomisię
nieprawdopodobieństwem,bywpuszczanotamstryjaAlbina.
Nawszelkiwypadekzapytałam:
—CzystryjmyślioMyśliwskim?
—Ach,cóżznowu–skrzywiłsięironicznie.
—KlubMyśliwskitojestprzeszłość,którajużdlamnienigdynie
wróci.Mówięotakiejszulerni,któranosiszumnemianoklubuigdzie
pocichuuprawiamyhazard.
—Mójstryju!Pocostryjtamchodzi?!–powiedziałam
zwyrzutem.
—O,tambywasporoosóbgodnychszacunku.Wystarczyci,jeżeli
powiem,żenawetpolicjazaglądatamcoparędni.Coprawda,niedla
przyjemnościzagraniawpokeralubbridża,aleprzecieżirobienie
rewizjiwlokaluteżjestemocjonującągrą.
Wmilczeniuopuściłamgłowę.Pomyśleć,jakniskoupadłten
świetnypan,którykiedyśuchodziłzajednegoznajwykwintniejszych
bonvivantów,zawymarzonąpartię,zadżentelmenapierwszejklasy...
Potwierdziłosięto,comówiłojciec:tenczłowiekżyjezszulerki.
Awkażdymbądźraziejeżelinawetnieoszukujeprzykartach,
utrzymywaniesięznichnikomunieprzynosichluby.Stryjpoprawił
monoklioglądającswojedoskonaleutrzymanepaznokcieciągnął:
—MogłabyśodniechceniazapytaćTota,czyostatnioniegrywa.
Toprzypomniałobymuklub.Albonaprzykładdaćmujakiśbanknocik
ipowiedzieć,żeśtoznalazłanaulicy.Jeżelibyśdotegododałaprośbę,
byspróbowałszczęściaztymbanknotem...Więcejniczegoodciebie
bymnieżądał.
Zrozumiałam.Chciałodmnie,bymstałasięjegowspólniczką
izajęłasięzwabieniemTotadoszulerni,bytamgoograno.Było
towgruncierzeczyobrzydliwe.Odrazustraciłamcałysentyment
dostryja.Stokroćwołałabymmusamadaćpieniądze
izaproponowałamtonawetzdużymnaciskiem.Odmówiłjednak
stanowczo.
Przyszłominamyśl,żeostateczniedlaTotatakaprzegranaistotnie
nicnieznaczyła.Adobrzebyłoby,gdybychoćwtakisposóbzostał
ukaranyzaswązarozumiałość.NoizatęgłupiąMuszkę.Jednak
podłuższymzastanowieniudoszłamdoprzekonania,żeczułabym
dosiebiewstręt,gdybymwzięłaudziałwtejmachinacji.Stryjowi