Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niktbymnieniezdziwił.
Zadrzwiaminikogoniebyło.Korytarzprowadzący
dosaliobiadowejbyłsłabooświetlonyprzezświatło
dzienne,naścianiebeztroskowisiałobrazekzkotkiem,
którywymachiwałłapką,życzącdobregodnia
ipowodzenia.Notak,powodzeniewłaśnietojestdla
mnieterazżyciowoniezbędne.Zsalisłychaćbyłocichy
śpiewDollyPartoniprzygłuszoneodgłosyrozmowy.
Kilkarazyzrobiłemwdech,wydechiruszyłem
naprzód.
Stolik,któryzajmowałem,byłnaprzeciwkookna,
nawprostkasy.Poprzyjściurzuciłemkurtkęsportową
zportfelemwkieszeninasiedzenie,telefoniokulary
przeciwsłonecznepołożyłemnastoliku.Właśnietambyły,
oboktalerzazresztkamiomletuorazświeżejfiliżanki
kawy,zamówionejtużprzedferalnympójściem
dotoalety.
Najpewniejjakmogłemskierowałemsiędoswojego
miejsca,rzucającspojrzeniewstronęlady.Tamspokojnie
rozmawializesobąRandall,dyżurnykucharzposiadający
przytłaczającąumiejętnośćprzypalaniawszystkich
rodzajówpotrawzjajek,ijakaśnieznajomakobieta.Upiła
łykkawyzfiliżankiiwstydliwiesięzaśmiała.Niktnie
zwróciłnamnieuwagi,tylkoRandallłypnąłwmoją
stronę.Cóż,byłemstałymklientemjużoddwóchlat,
czymśwrodzajuelementuwystrojuwnętrza.Tonic,
oddziśwszystkosięzmieni.
Podszedłemdostolika,niezgrabniechwyciłemkurtkę
ispróbowałemszybkonaciągnąć.To,rzeczjasna,się
nieudało.Wszamotaninieusiłowałemtrafićręką