Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Moimoczomukazujesięprzerażającywidok.Ztwarzy
taknaprawdęniepozostałonicludzkiego.Noswbity
wczaszkę,resztkipołamanychzębówostrokołem
wyglądajązpółotwartych,rozbitychust,wszędzie
stłuczeniaizadrapania,aobrazudopełniasolidne
wgniecenienaczolezrozerwanąskórą,zktórego
–natowygląda–wyciekagłównamasakrwi
ztowarzyszącymbiomateriałem.
Oczywiściepodobnywidokwywróciżołądekkażdemu
normalnemuczłowiekowi.Alejanieodczuwamnawet
odruchówwymiotnych.Winnejesttemuzpewnością
spokojneitrywialneprzyjmowanieśmierci,które
sformowałosięumniejużwczwartymrokużyciapotym,
jaknamoichoczachkobietarzuciłasiępodpociąg.
Dotegoniezapominajmyopanice–onawypala
grobowymchłodemizdajesięhamowaćwszystkie
procesywmoimorganizmie.
Zbieramcałąwolę,odrzucamwstrętidwomapalcami
dotykamszyimężczyzny.Naśladującczynności
bohaterówtelewizyjnychshow,przesuwampalcami
poledwociepłejskórze.Żadnegośladupulsu.Żeby
pozbyćsięwszystkichwątpliwości,chwytamnadgarstek
–ztymsamymskutkiem.Jestmartwy.
Porozwiązaniufundamentalnegoproblemu
codostanuzmarłegoskupiamsięnaotoczeniu.Jestem
wtoalecie.Dwiekabiny,dwieumywalki,dwapisuary,
drzwiorazniedużeoknopodsufitemobokpisuarów.
Pamięćpomałuwracała.
Przyszedłemdoknajpki.UEbbie–taksięnazywała.
Tomiejscebyłoelementemmojegoporannegorytuału.