Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
prawienic.Przezsekundępożałowałam,żeniewzięłamzesobą
zdobycznejlatarki,aledoszłamdowniosku,żemrokpasuje
dorozmowy,którązachwilęmiałamodbyć.Budynekmagazynubył
zupełniesurowyotaczałynasjedyniebetonikolorowerury.Niczym
wgrobie,nawetpowietrzebyłotustęchłe.
Odliczyłampięćdziesiątkroków,pewna,żedochodzędokońca
korytarza,kiedyniespodziewaniechwyciłamnierękawyłaniającasię
zciemności.Zostałamwciągniętawmałą,ciasnąwnękę,
najprawdopodobniejschowek.Sercewaliłomijakszalone,kiedy
usłyszałamkliknięciezamykającychsięzamnądrzwi.
Jaktam,perełko?zagaiłCole.Miałaśpracowitywieczór,co?
Przezostatniedwatygodnieudawałomiutrzymywaćwzględnystan
równowagijedyniedlatego,żetłumiłamwzarodkukażdąprzerażającą
emocję,którazaczynaławemniepączkować.Terazjednakbyłamtak
wstrząśnięta,żetłumionenapięcieniespodziewaniezemnieuszło.
Choćchwilaniebyłanatozbytodpowiednia,wstrząsnąłmnąszloch:
niemogłamwydusićzsiebiesłowa.
Boże,perełko…Colepołożyłmidłońnaramieniu,bymnie
uspokoić.
Strzeliłpalcamiinaichczubkachzamigotałpłomień,wypełniając
ciasnąprzestrzeńświatłem.
Kiedywracałam…wybąkałam.PodsłuchałamSen
ipozostałych…Oninie…NiemajązamiaruzawieźćnasnaRanczo.
Zajrzałamdojejmyśli…Onichcą…Planują…
JeszczerazodpoczątkupowiedziałCole.Powoli.Powiedz
miwszystko,cosłyszałaśiwidziałaś.
Powtórzyłammusłowowsłowocałąrozmowę.Powiedziałam,
żeagencizamierzajązabraćzesobądosamochodówpojednym,dwoje
dzieci.Żechcąodjechaćgodzinę,dwieodmiastaijeobezwładnić.
Wymienićżyciezasplamionekrwiąpieniądze.Zakupićbroń
imateriaływybuchowe,anastępniedokonaćzamachunaGraya,który
jakzakładalijestnatyległupi,żebyukrywaćsięwświeżo
odbudowanymWaszyngtonie.