Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bylinauprzywilejowanejpozycji.
Niespuszczałamoczuzdrogi,całyczastrzymającClancy’ego
zaramię.Miałnieznośnieciepłąskórę.Poranektrzymałmiasto
wchłodnymuściskurozgrzewającesłońcejeszczeniewzeszłoale
nasz„gość”zdawałsięodpornynazimno.Inawszystkoinne.
Colegwałtowniewstrzymałoddechiwyrzuciłwgóręrękę,
nakazując,byśmysięzatrzymali.Clancyzzainteresowaniempochylił
siędoprzodu,żebysprawdzić,cosiędzieje.
Powodzeniarzuciłisięwycofał.
Naszatrasabiegłapodautostradąnumer101,któratworzyłamost
nadrzekąipobliskimitoramikolejowymi.Ztego,cowyczytałam
wpamięcifunkcjonariuszkiSSP,wojskozablokowałotory
wykolejonymiwagonamitowarowymiimocnojeoświetliło.Ponad
niminaautostradziestałydwawozybojoweidodatkowereflektory
skierowanewnasząstronę.Tego,cozobaczyłamoboknich,zupełnie
sięjednakniespodziewałam.Żołnierze.Ostrożnieicichoposuwaliśmy
siędoprzodu,ajastarałamsięichpoliczyć.Niesądziłam,żebędą
stanowićproblem.Naglejednakkilkaciemnychpostacipodeszło
dokrawędziwiszącegonadnamiodcinkadrogi.Unosiłydłoniewtaki
sposób,żedomyśliłamsię,patrząprzezlornetki.
Coleprzywarłdotorów,ajapociągnęłamzasobąnaziemię
Clancy’ego.Pulpetzacząłsiędopytywać,cosiędzieje,alektoś
pewnieVidazakryłmuusta.
Niechtoszlag.Niechtoszlag.Ogarnąłmniestrach.Jakmogłamsię
takpomylić?Wokółwciążpanowałagęstaciemność,ale
znajdowaliśmysięjużnagranicyłunyreflektorów.Colezakląłcicho,
zawróciłimachnąłręką,byśmyzrobilitosamo.Vidawyciągnęła
pistoletizaczęłaczołgaćsięzpowrotem,ciągnączasobąPulpeta
zakoszulę.
Wiatrpodwiałmityłkurtki,odsłaniającnagieplecy.Ponaszejlewej
kawałkiblachypokrywającemurwzdłużtorówłomotały,jakbyzaraz
miałyodpaść.Powoli,napominałamsię.Niepanikuj.
Powoli.Gwałtowneruchyihałasprzyciągnęłybyuwagężołnierzy.