Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mariusz
Mariuszchwyciłkluczedosamochoduleżącenaszafce
podlustremwkorytarzuipospieszniewyszedłzdomu.
Ubranywczarnąkoszulęiciemnoszaremarkowespodnie
skierowałsięwprostdosamochodu.Jegobrązowe,
idealnieprzystrzyżonewłosylśniływsłońcu,podobniejak
gładkaskóra,opalonaostatnionażaglachwGrecji.
TegorocznawiosnaniebyławPolscezbytciepła,więc
postanowiłwybraćsięwbardziejsłonecznyregiontuż
poweseluPiotrka.Porządniewypoczął,więctobyła
naprawdędobradecyzja.
Wsiadłdoswojegomercedesairuszyłkubramie.Był
dzisiajpiękny,słonecznydzień.Pobłękitnymniebie
leniwiepłynęłyobłoki,apromieniesłońcaoświetlały
duże,wręczwielkiepodwórkootoczonewysokim
murowanymogrodzeniem.Pośrodkustałpokaźnydom
zczerwonymdachemutrzymanywnowoczesnymstylu.
Górowałnadwiększościąroślinwogrodzie,alenie
przewyższałkorondrzew:wwiększościlip,olch
ikwitnącychterazkasztanów.Wzdłużpodjazdupyszniły
sięzaśkwitnącerzędytulipanów,awsercuogrodu
brylowałyróżaneczniki.
Mariuszlubiłroślinność.Niestety,chociażbychciał,nie
miałczasuuprawiaćogrodu,dlategozajmowałsięnimi
zatrudnionyprzezniegoogrodnik.Możetoniebyłpowód
dochluby,aledwalatatemupodkupiłgowłaścicielce