Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mariusz
MariuszzajechałpoddomrodzicówMartynyiwysiadł
zsamochodu,płosząctrzaskiemdrzwisiedzącewpobliżu
ptaki.Zerwałysiędolotuitrzepoczącskrzydłami,wzbiły
sięwpowietrze.Odprowadziłjewzrokiem,apotem
omiótłwzrokiemzielonyteren.Podobniejak
onTrzaskowscycieszylisiępięknymogrodem.Wjego
centralnymmiejscuznajdowałosięoczkowodnezuroczą
fontanną,którejdźwiękumilałjemuiMartynieniejedno
popołudnie,amiędzykrzewamiiklombamiwiłysię
zadbane,eleganckiealejki.Dbałaoniegłówniematka
dziewczyny,znanawChojnieksięgowa.Jejojciec
znaczniebardziejwolałłowićrybyzlokalnymi
samorządowcamiidebatowaćozmianachwokolicy,jak
przystałonaprzewodniczącegoradymiejskiej.Pozatym
byłrównieżwłaścicielemtartaku.
Mariuszwszedłnapodwórko,apotemzadzwonił
dodrzwi.Byłtokolejnywieczórwtymtygodniu,który
zamierzałspędzićzMartyną,chociażtymrazemumówili
się,żepoprostuobejrząrazemfilm.Obojemieliostatnio
sporostresówwpracy,pozatymchybachcielinacieszyć
sięsobą.Zeszlisiędopieromiesiąctemu,więc
najchętniejprzebywalibywswoimtowarzystwiebez
przerwy.Martynaczasamimiałałzywoczach,gdysię
żegnali,przezcoMariusztrochężałował,żeniezwrócił
naniąuwagiwcześniej.Znalisięodlat,alezawszebyła