Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odtegoczasubabciazzapałemprzekazujejej
naZoomietajnikiprowadzeniafirmy.Częstotliwośćich
rozmówwzrosławostatnimroku,odkądcorazmniej
czasudzieliEllodukończeniastudiów.Noifajnie,ale
babciamiaławtymrokuprzygotowywaćmniedoroli
pre​ze​skiza​rząduRo​se​woodInc.
Tęskniłamzatobą,LilymówiElliprzysuwasię
domnie,gdymijanaszataczającasiępijanapara.Jej
oczybłyszczątroską.Wszystkowporządku?Wiem,
żebyłocibar​dzotrudnopotym...wszyst​kim.
Niedopowiedzenieroku.Mojegardłogrozizaciśnięciem
się,auczucia,któretłumiłamprzezcałydzień
wypłynięciemnapowierzchnię.Kiedystarannie
nakładałammakijaż,obiecałamsobie,żedziświeczorem
będętrzymaćemocjenawodzy.Totylkokolejna
im​preza.Mogęprze​trwaćjednąnoc.Mu​szęprze​trwać.
Nicminiejestwyduszam,irracjonalniezłanaEll,
żewogóleporuszyłatentemat.Pozatymzbabcią
świet​niesięmieszka.
Toostat​nienaszczę​ścieniejestkłam​stwem.
Ellroz​pro​mie​niasięiroz​glądado​okoła.
AskoromowaoIris,wi​dzia​łaśją?
Hmm...
Dobrepytanie.Babciazrobiławielkiewejście
napoczątkuimprezyponadgodzinętemu,schodząc
powielkichschodachwfoyerweleganckiej
szmaragdowejsuknisięgającejpodłogiiswoim
reprezentacyjnymnaszyjniku
zdwudziestopięciokaratowymrubinemwkształciełezki
wielkościmojegopaznokcia,wiszącymnadelikatnym
złotymłańcuszku.Odtamtegoczasujeszczejejnie
widziałam,choćbiorącpoduwagę,żenaterenie
posiadłościtłoczylisięniemalwszyscymieszkańcy