Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Coty?Prowadziszklinikędla„wczorajszych”,żemasztak
opanowaneleczeniekaca?–Uśmiechnęłamsięblado.
–Powiedzmy,żemiałemokazjęprzeprowadzićbadaniawtym
zakresie.–Puściłdomnieoko.–Jedz,zarazbędziecilepiej.
–Tochybanietylkokac–stwierdziłamponuro.–Niemogę
przestaćmyślećoKamilu,ajakonimmyślę,tomisiężołądekściska
wtakąmałą,maluśkąkulkę.Możebyłobymilżej,gdybymznim
porozmawiała,gdybymiwyjaśniłdlaczego?Ataktociąglemielę
towgłowieianalizuję.Kiedyzdecydował,żetaktozakończy?
Wdniuślubu?Amożewcześniej,możejużjaksięwyprowadził,niby
tymczasowo?Amożewogólecałytenzwiązektobyłodlaniegojedno
wielkieudawanie?Aleprzecieżtobybyłobezsensu,więcmoże
przestraszyłsięmałżeństwa?Ikołosięzamyka.–Wzięłamgłęboki
wdech,bymócwszystkozsiebiewyrzucić.–Niemogęprzestaćotym
myśleć.Niepotrafiętegozrozumieć.Kiedyjamiałamjakieś
wątpliwościiobawy,tomuowszystkimmówiłam.Samprzecież
wiesz,żedlamniewzwiązku,iwogólewżyciu,najważniejszajest
szczerośćiuczciwość.Niemogłabymgookłamywaćwdrobnych
sprawach,acodopierowtakiej.Aon?Samwidzisz,muszę
zrozumieć,cosięstało,bomniedoczubkówodwioząwkońcu.
–Obawiamsię,żenieprędkobędzieszmiałanatoszansę.Facet
zapadłsiępodziemię,telefonunieodbiera,nawetjegomamusianie
wie,gdziesiępodział,atojużgrubo.Mamusieprzeważniewiedzą,
gdziesąichsynkowie,zwłaszczajedynacy–oznajmiłFilipzudawaną
powagąipodsunąłmitalerzykzjajkiemitostem.–Cośmisięwydaje,
żepowinnaśprzymierzyćtenkaftanizacząćsiędoniego
przyzwyczajać,boprędkoKamilaniezobaczysz,nochyba
żewynajmieszdetektywa.Naprzykładmnie.Jabymgoznalazł
szybciejniżjegowłasnamamusia.
Filippracowałjakoprywatnydetektywiniewątpiłam,żedlaniego
odnalezienieKamilaniestanowiłobywiększegoproblemu,ajednaknie
miałamzamiarugootoprosić.Itakmiałamwrażenie,żeodwczoraj
półrodzinyinajbliżsiprzyjacieleżyjąmoimżyciem,araczej
nieudanymślubem.
–Żartujeszsobie?!Mamdetektywawynająć?!–zaprotestowałam