Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Obudziłamsięnakanapiepołamana,zbolącągłowąwciśniętąpod
łokiećFilipaistraszliwymkacem.Wyswobodziłamsięniezdarnieztej
dziwnejkonfiguracjinaszychciałizaczęłamrozmasowywać
zdrętwiałykark.Odgarnęłamwłosyztwarzy,apotemprzetarłamoczy,
rozmazującresztkiwczorajszegomakijażu.
Któragodzina?Filiprozprostowałramiona.
Niemampojęcia.Muszęsięnapićwody,bochybazarazumrę.
Kacmordercajestbezserca,mnieteżsuszy.
Przynajmniejnogiodtańcowanianasniebolą.Uśmiechnęłam
sięlekko.
Awidzisz.Zaczynaszdostrzegaćplusycałejtejporąbanej
sytuacji.
Niemamwyjścia.Choćtaknaprawdęniewiedziałam,jak
wrócićdonormalności.Terazliczyłosięjednaktylkoto,byugasić
pragnienie.
Obojerzuciliśmysiędokuchni,dobutelekzwodąmineralną.
Omatko,cozaulgawysapałam,ocierającusta.
Filipspojrzałnaopróżnionądopołowybutelkęwmojejdłoni.
Wtymtempietocitazgrzewkawodydowieczoraniewystarczy
zażartował.
Wystarczy,wystarczy,jakniebędzieszmipodpijał
odpowiedziałamtymsamymtonem.Wezmęprysznicizrobię
jakieśśniadaniedodałam.
Zanimjednakweszłamdokabiny,jeszczerazzadzwoniłam
doKamila.Chciałam,żebywytłumaczyłmi,dlaczegotakpostąpił.
Byłamnaniegowściekłairozgoryczona,alejakieśwyjaśnieniemisię,