Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaniąliczysz,Matko.
Naglemagiczny,cieplejszywiatrstłumiłkrucze
krakanieizamiasttegoprzyniósłzapachyidźwięki
zGórCentaura.Ogarniętanagletęsknotą,Brighid
przymknęłaoczy.Zieleńfalującychtrawtocoświęcej
niżtylkokolor,topowiewpachnącywiosną.WGórach
Centaurabyłajużprzecieżwiosna,iwogóleniebyło
tamzimno,nietakjaktu,wśnieżnejgórskiejkrainie.
Trawywysokie,żetylkownichbrodzić,soczystybłękit
polnychkwiatów,bielifiolet.Zaczerpnęłatego
powietrzagłęboko,smakujączapachdomu.
Przestań!żachnęłasięgwałtownie.Wstydźsię,
Matko.Wolnośćtojedynarzecz,jakiejGóryCentaura
miposkąpiły!
KrzykKrukaucichł,całkiemjużwchłoniętyprzez
ciepływiatroddomu.Brighidzadrżała.Niepowinna
byłasiędziwić,żejejmatkawysłaładuchowego
przewodnika.Przeczucia,jakiemiałacałydzień,
bardziejwiązałysięzjejmatkąniżzczekającym
wejściemwgórskiprzesmyk.Brighidpowinnabyła
wyczućrękęswojejmatki.Przecieżwyczułam,
poprawiłasamąsiebie,poczułamrękęswojejmatki
ipowinnatoprzyznać.
Dokonałamwyboru.Własnego.JestemŁowczynią
wKlanieMacCallanów.JestemczłonkiemKlanu
związanymprzysięgą.Niczegonieżałuję.
Łowczyniwyprostowałasięiweszładotunelu,
otrząsającsięzrozmyślańomatce,zwłaszcza
żeprzesmykbyłzawalonyśniegiem,więcżebyprzejść,
musiałasięskoncentrowaćiużyćsporoswoich
niemałychprzecieżsiłfizycznych.Poczułazadowolenie
iulgę.Niechciałarozmyślaćaniomatce,aniopięknie
krajurodzinnego,któryzdecydowałaopuścić
nazawsze.
Dzieńbyłjeszczewczesny.Zgodniezmapką
Lochlana,powinnaprzedostaćsięprzeznajbardziej