Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sobą.Bezradnie,zupełniejakczłowieknazwykłym
koniu,kręciłasięwkółko,aspodziewałasię,żepokona
tędrogędwarazyszybciej.
–SamaBoginiprzeklęłatenśnieg–mruknęła,ajej
głosdziwniesięodbiłodściangroźnychgór.–Tomusi
byćtu.–Przyglądałasięosobliwieukształtowanym
skałom,szukającjakiegośśladuzostawionegoprzez
niewielkągrupęCuchulainna,znaku,żeprzeszli
właśnietędy.Moglibyjakośoznaczyćtowejście,
pomyślałaBrighid,choćtylkotutajskałyuformowane
byływtensposób,żeprzypominałyotwartąpaszczę
szczerbategoolbrzymazwywalonymjęzorem.Gdy
zbliżałasiędotunelu,ziemiapodjejkopytamidudniła
mokroigłucho.
Narazpowietrzewokółzgęstniałoodłopotuciężkich
skrzydeł.Czarnykształtśmignąłlotemnurkowymtuż
obokjejgłowy,kierującsiędooświetlonej,podobnej
dojęzoraskały.
Brighidgwałtowniestanęłaizacisnęłazęby.Tobył
Kruk.Pochyliłnabokgłowęizakrakałnanią.Łowczyni
zmarszczyłabrwi.
–Precz,przeklęteptaszysko–krzyknęła,wymachując
naptakarękami.
Kruk,niewzruszony,przygwoździłjąswymzimnymi,
czarnymioczkami,apotempowoli,zgodnością,
zastukałdziobemwskałętrzyrazy,rozpostarłskrzydła,
załopotałnimiiprzefrunąłtakniskonadjejgłową,
żepowiewporuszyłjejwłosy.Łowczyninieuchyliłasię,
alezdenerwowałojąto.Wściekłapodeszładoskały.
Ptakpozostawiłnaśnieguśladypazurów,odsłaniając
wtychmiejscachrdzawykamień.Odgarnęłaśnieg.Nie
zdziwiłasię,kiedyzobaczyłanacięcie,którym
Cuchulainnwskazywałszlakprowadzącywgłąbtunelu.
Brighidpokręciłagłową.
–Niechcętwojejpomocy.–Jejgłosodbiłsiędość
upiornymechemodściantunelu.–Zasłonosobie