Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁTRZECI
–Niepodchodź,Yeleno–rozkazałMarrok.–Leif,
odpowiadaj.
Mójbratbyłblady,leczzuporemzaciskałszczęki,
zarazemzerkającnamniepytająco.Samajednaknie
rozumiałampostępowaniakapitana.
–Ococichodzi,Marrok?–rzuciłam.
Sińceznikłyjużzjegotwarzy,jednakmimostarań
uzdrowicielaHayesa,któryrobiłwszystko,bywyleczyć
złamanąkośćpoliczkową,okowciążmiał
podpuchnięte.
–MuszęodnaleźćCahila–odparł.
–Myteżchcemygoznaleźć.Dlaczegogroziszmojemu
bratu?–Mówiłamsurowymtonem,byprzypomnieć
Marrokowi,żeterazmadoczynieniazemną.
Posiadaniezłejreputacjibywaczasemprzydatne.
Popatrzyłnamnie,poczymoznajmił:
–Onjestasystentempierwszejmagini,którakieruje
poszukiwaniami.GdybynatrafiłanaśladCahila,
wysłałabyLeifa.–Wskazałwodze,któretrzymałmój
brat.–Wtakąpogodęzpewnościąniezamierzał
pojechaćnatarganinaprzejażdżkędlaprzyjemności.
Aleniechcemipowiedzieć,dokądsięwybiera.
Wciążnieprzestajemniezadziwiać,jakszybko
nowinyiplotkirozchodząsięwśródstrażników
Twierdzy.
–Zapytałeśgo,zanimdobyłeśbroni,czydopiero
potem?
CzubekmieczaMarrokazakołysałsięniepewnie.
–Cozaróżnica?
–Taka,żewiększośćludzijestbardziejskora
dowspółpracy,jeśliniemierzysięwnichbronią.
–Zarazjednakdomniedotarło,żeMarrokjako
zawodowyżołnierzprzywykłużywaćargumentumiecza,