Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Służącyotworzyłdrzwi.
–Tosłynnyogród.GenerałKistnerjestznany
zeswojejkolekcjikrzewów.Znajdziejepaniprzykońcu
ścieżki,kołostawuzkarpiami.
Wyszłanazewnątrziczującsięjakwsaunie,podążyła
żwirowanąścieżkąwstronęstawu.Wokółpanowała
cisza,zakłócanajedynieklekotemnożycogrodnika.
Ruszyławstronędrzew,alewpołowiedrogizatrzymała
sięraptownieiodwróciła.
Najpierwzobaczyłasłońceodbijającesię
wmarmurowejfasadziedomu,apotemsylwetkę
mężczyznywjednymzokien.Czyżbytobyłsłużący?
Poszładalejścieżką,świadoma,żektośjąobserwuje.
GuyBarnardstałprzyoszklonychdrzwiachipatrzył,
jakkobietaprzecinatrawnik,zmierzającdoogrodu.
Słońcetańczyłowjejkrótkoostrzyżonychwłosach
kolorumiodu,itomusiępodobało.Podobałymusięteż
jejruchy.Przesunąłwzroknabluzkęispódnicę,
niestety,dosyćdługą.Szczupłatalia,kształtnebiodra.
Zgrabnełydki.Ładna...
Niechętnieprzerwałtenniepokojącytokmyślenia.
Tonieczasnaodrywaniesięodrzeczywistości.Nie
mógłsobiejednakdarowaćostatniego,pełnego
podziwuspojrzenianajejdrobnąfigurę.Jestzachuda,
alemaświetnenogi.
Namarmurowejposadzcezadźwięczałykroki
sekretarzaKistnera,Tajaogładkiejtwarzybez
uśmiechu.
–PanieBarnard?Przepraszamy,alewynikłocoś
pilnego.