Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czułsięnieswojo.PamiętałBillaMaitlandabardzo
dobrze,acórkajesttakajakon.Będąkłopoty.
Podszedłdostolikaipodniósłsrebrnydzwonek.
Pochwilizjawiłsięsekretarz.
CzypanBarnardjużprzyjechał?spytał.
Czekaodpółgodziny.
AkierowcapannyMaitland?
Odesłałemgo,jakpankazał.
Dobrze.Kistnerkiwnąłgłową.
CzymampoprosićpanaBarnarda?
Nie.Powiedzmu,żeodwołujęwszystkiespotkania.
Jutroteż.
Niebędziezadowolony.Sekretarzzmarszczył
czoło.
Racja,chybanieodrzekłKistner,idącwstronę
swojegogabinetu.Aletojużjegosprawa.
Tajskisłużącywwykrochmalonejbiałejmarynarce
odprowadziłWillyprzezpobrzmiewającyechemjak
wkatedrzeholdosalirecepcyjnej.
Życzypanisobie,żebymwezwałsamochód?
Nie,dziękuję.Mójkierowcamnieodwiezie.
Służącysięzdziwił.
Alepanikierowcajakiśczastemuodjechał.
Niemożliwe!Wyjrzałaprzezoknozirytowana.
Miałprzecieżczekać...
Możezaparkowałwcieniu.Wyjdęizobaczę.
Willypatrzyłaprzezoszklonedrzwi,jaksłużący
zgracjązbiegaposchodachnaulicę.
Posiadłośćbyłarozległaigęstozarośnięta;samochód
mógłłatwoukryćsięwtejdżungli.