Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyobrażamsobie,żetaknanazwiskomoglibymieć
bialilu​dzietłu​ma​czyłami,kiedyby​łamma​lutka.
Alemynieje​ste​śmybiali.
Onitegoniewie​dzą.Wi​dząmetkęityle.
TozpewnościąbyłpomysłJuliena.JulienPierre,
pierwszy,zesłanyprzezniebiosainwestormamy,
azarazemosoba,którejzawdzięczaonawejście
namodowesalony,maróżnedziwneteorie.Jegorodzina
wypuściłanarynekznanąswegoczasuliniętorebek,
którapojakimśczasiezostaławykupionaprzezLVHM.
WtensposóbJulienijegorodzeństwoprzytulili
podwadzieściamilionówdolarów.Jegobratisiostry
zatepieniądzećpali,piliilansowalisię.Julienmiał
jednakwięcejolejuwgłowieizainwestowałswojączęść
wmojąmamę.
Wtenotosposóbstałsięprezesemjejzarządu
iwrzodemnadupie.Pojego„sugestii”dotyczącej
używanianazwiskaLeeprzyszedłczasnato,żeby
zaproponowaćzrobieniepasemekinoszenie
miodowobrązowychsoczewek.Jaśniej,jaśniej,jaśniej.
Towszystkobyłoczęściąjegopomysłunatransformację
wizerunkumojejmamywpełniamerykańskiej
projektantkidlawszystkichAmerykanówiAmerykanek
którazaczęłasię,kiedymiałamdwanaścielat,itrwa
dotejpory.
Taksobiemyślę,żechybawogóleniedasiębyćzbyt
ame​ry​kań​skim.
Zdecydowałaśjuż,wczymwyjdzieszpopokazie?
py​tam.
Mamazaciskaustawzastanowieniuipodaje
mimakaronzwołowinąprzełożonynatalerz
zopakowanianawynos.Tojejulubionedanie,aleprzy
pierwszymkęsieniespodziewaniemarszczynos.