Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tejciszy,jakatupanuje.
—Tak,tonajcichszadzielnicawWarszawie,mieszkajątuludzie
pracyinauki.
—Takwygląda-uśmiechnąłsięgość.-Alewyobraźsobie,
żenasamymwstępiedoznałemrozczarowania.Minęłomnieauto,
wktórymkogośgwałconoczyzarzynano...
—Jakto,cotymówisz?-zerwałsięprofesor.-Toniemożliwe!
—No,powiadamci.Ktośdarłsięzautainawetszybęwybił.
Nawłasneuszysłyszałem,anawetwidziałemkawałkiszkłanajezdni.
—Aniezauważyłeśprzypadkiem,jakwyglądałtensamochód?
—Czarnadużalimuzyna.MożeDelage,możeBenz,zresztączort
gowie.
—Todziwne-powiedziałpopauzieprofesor.
—Cosiętaktymprzejmujesz-wzruszyłramionamigość.
—No,zawszećtonienależydorzeczypowszednich,zwłaszcza
naŻoliborzu...Przepraszamcięnachwilę.Zdejmmarynarkęikoszulę.
Zarazwrócęznarzędziami.
Znowuznikłzadrzwiamiiwróciłpoparuminutachzdużą
niklowanąskrzynkąwręku.Zanimwszedłmałychudyczłowieczek
wbiałymkitlulekarskim,odktóregoostroodbijałajegoniezwykle
żółtacera.
—Otopacjent,doktorze-powiedziałprofesor,zawahałsięchwilę
idodał-mójprzyjacielzlatszkolnych...pan...
—Winkler-pospieszniepodpowiedziałgość.
Lekarz,naktóregotwarzyzarysowałsięuprzejmyuśmiech,zdawał
sięniespostrzegaćbrakówwstrojupacjenta.Wyciągnąłrękę
iodezwałsięniespodziewaniewysokimimelodyjnymgłosem,
owybitniecudzoziemskimakcencie:
—Bardzomiprzyjemnie.DoktorKunoki.
—Jakto?-zdziwiłsięprzybyły.-DoktorKunoki?...Czypanjest
krewnymtegosłynnegobiologajapońskiego?...
ProfesorBrunickizhałasemotworzyłniklowanepudło:
—Mójdrogi,chybanieprzyszedłeśtunawywiadnaukowy.
DoktorKunokijestwłaśnietymbiologiem,októrymmówisz.Siadaj
tupodlampąipodnieśrękę.