Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rynekzpewnościąspłonie,podobniejakulice,domyzcegieł
itynku,pokrytedachamizdrewnaidachówek.Kserksesuśmiechnął
sięnamyśloiskrachunoszącychsięnadgłowamiiulatującychwokół.
Chciałwielkiegoognia,miastapłomienizasobą.Pragnął,żebyGrecy
widzielipióropuszdymu,żebyzdalisobiesprawę,żenicnieobroniich
drogiejboginiAteny,żezostaniesplądrowana,obalonaizgwałcona.
Tobyładobramyśl.
Podajmiżagiew,Mardoniuszupowiedział.
Patrzyłniecierpliwie,gdywódzgwizdnąłnawyczekujących
niedalekosłużących,zawszegotowychsłużyćkaprysomswegopana.
Kiedyzrozumieli,wczymrzecz,jedenznichwszedłnaskałę
inerwowozacząłuderzaćkrzemieniemostal.Byłzręczny
wkrzesaniuiskry,poczymdmuchałnahubkętrzymanąwzłożonych
dłoniach,agdysięzajęła,przeniósłnanasmarowanysmołąkij
owiniętynaoliwionąszmatą.Pochwilipochodniabuchnęła
trzaskającympłomieniem,przyciągającwzrok.Oddawszyją,służący
padłpokornienatwarz,pyłprzylepiłmusiędoskóry.
Mardoniuszpodążyłzakrólem.Wyglądałototak,jakbyKserkses
prowadziłprocesję.Płomieńidymniesionejprzezmłodegokróla
pochodniunosiłsięzanimczarnąodsadzywstęgą,znaczącślad
wpowietrzu,aonzeskakiwałzestopnianastopień,zatrzymałsię
naulicywdole.
Podługimleciemiastobyłowysuszone.Kserksespodniósłżagiew
dokrawędzidachuidrewnianawięźbapoddachówkamizajęłasię
ogniem.Pokażdymdotknięciuogieńprzenosiłsiędalej,
wypuszczająccienkiesmugibiałegodymu.Niektóredachówkipękały
ztrzaskiemodgorąca,wydającniemalmuzycznedźwięki.Kserkses
śmiałsięradośnieikroczyłprzedsiebie,przykładającpochodnię
dokażdegomijanegodomu.Nakońcuulicyodwróciłsięistanął
naśrodku,patrząc,jaksłupyogniaidymułącząsięzesobąiwznoszą
corazwyżej,dzikieinieposkromione.
Mardoniusztowarzyszyłkrólowi.Twarzmłodegowładcyjaśniała
uśmiechem,wyraźniecieszyłogoto,cozrobił.Rzuciłwodzowi
płonącąpochodnię,atenzłapałwlocie.
Skończto,cozacząłempoleciłKserkses.Oznajmiłem,
żetomiastosięnieostanie.Toichnagrodazarzuceniewyzwania
memuojcu.Spaljecałe!Mamokręty!Zadbamoto,byflotaateńska