Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sybaryta,któregozaproszononazłyobiad.Milczałprzez
całyczas,gdypodanokawę,spróbowałjejiodezwał
się:„No,obiadeksięudał,boikawapodpsem!”.
Kamilzaledwienaśmiechsięzdobył,boliczyłnakawę
poobiednią,ajużdotkliwieodczuwałbrakczerwonego
winafrancuskiego.Wpiwnicy,opróczstarejwódki,był
tylkowęgrzynijakieświnanieokreślone,deserowe.
Jednak,abysmakowałdeser,trzebauprzedniozjeść
porządnie.
Pomimotodzieńupływałjakotako.Przyjacieleprzestali
oglądaćdom,abyniestwierdzaćdalszychbraków
wygodyicywilizacji;wyszlinapowietrze.
Byłoimchłodnotejwiosny,boskóraichnawykłajuż
tegorokudozaperfumowanych,odurzających
pocałunkówwiosnynicejskiej.Alekrajbyłposwojemu
dosyćwspaniałyimógłnaweturaczyćzdrowezmysły.
Skorotylkowyszlizaparkanogrodu,przyjęłoich
kwietniowesłońce,nieśmiałeiróżowe,dziewiczymswym
urokiem.Nabladyjeszczekobierzecruniżytniej
szykownadąbrowawystawiłapikietędębyconajtęższe,
nieszumne,radująceoczydoskonałościąswych
rozgałęzień.Aprzezpnieichrzadkorozstawione,
zapolem,połyskiwałapłynnawstęgaPtyczy,nabrzmiałej
wiosną,bujnejkochanicykraju.Sięgałdodworu
bachicznyzapachjejfalrozhulanych;onajedynażyła
tudzisiajwpowietrzunieruchomym,wkrainiepróżnej
ludzi,wśródmilczeniazwierzątzaczajonychlub
zaspanychpojejbrzegachlesistych.
Towarzyszemilczelitakże,postępującwolnokurzece.
PowagaprzyrodyoniemiłazgryźliwąkrytykęEdwarda
iżartyKamila.Aleobajniedosyćbyliprościizdrowi,aby
siętuczućsilnie,jaktedęby,nadziejnie,jaktaruń,
ochoczododzikiejgonitwy,jaktarwącarzeka.
Gdydoniejdoszliinapilisięodurzającejwonileśnej
wody,Kamilprzypomniałsobie,żewypadałobycoś
stosownegopowiedzieć.