Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chrapanie,przynajmniejniemusiałamznosićwątpliwych
komplementów.–PogłaskaładłoniąrękojeśćLodowegoPogromcy.–
Nawetsięzastanawiałam,jakwaszmusićdozamilknięcia.–
PopatrzyłanaSerafine.–Jaktygoznosiłaś?!
–Maparęzalet–odparłaSerafine,kiedyzaprzęgruszył.
–Chętniecitoudowodnię,jeślipoprosisz–dorzuciłAngus
imrugnąłdoSieglinde,któratylkoprzewróciłaoczami.
–Varosch–zagadnęłaZokora–jesteśpewien,żebyłoby
niesprawiedliwieodciąćmujęzyk?
–Tak–odparłzcieniemuśmiechuVarosch.–Zgrywaniezdobywcy
damskichsercniejestkaralne.
–Szkoda–mruknęłaZokoraiposłałaNormanowidługiespojrzenie
swychciemnychoczu.Ponieważnigdyniebyłowiadomo,żartujeczy
nie,Angusprzełknąłto,comiałnakońcujęzyka.
Kołysaniepowozu,przywodzącenamyślstateknawzburzonych
falach,niepodobałosięmojemużołądkowi.Otworzyłemokno,
chłonącchłodnepowietrze.Chorobamorskadałamimocnowkość
ibyłemrad,czującpodnogamitwardygrunt.Terazkołysało
powozem.
Leandraoparłagłowęomojeramię,cichaizamyślona.Przezdługą
chwilęniktsięnieodzywał.Turkotżelaznychkółnabrukuistukot
kopyt,parskaniekoniiposkrzypywaniemiękkiegozawieszenia
zaprzęgudziałałyusypiająco.Mojeciałodomagałosięsnu,alenie
umysł.Byłonacopatrzećzaoknem.
Pojazdtoczyłsiępowoli,woźnicamusiałrazporazwstrzymywać
konie,bonawetwnocypanowałdużyruch.Wszędziepaliłysię
latarnieipochodnie,akejabyłaoświetlonajakwdzień.Tylko
wojskowaczęśćportubyławielkościcałegoportuwKelarze;okręt
cumowałprzyokręcie,wszędziecośnaprawianoalbodoposażano,
panowałygwarirejwach,budzącewspomnieniaoczarnymlegionie
naWyspachOgnistych.
Ostatniospororozmyślałem,bopozaczekaniem,aż„Tancerz