Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedyśtakbyło.Terazjużnie.Mamnadzieję,żeukresumej
podróżybógpokażemisenstegowszystkiego,jednakjużterazczuję,
żetensensistnieje.
Zatrzymałasięipopatrzyłanamniezaskoczona.
Mówiszpoważnie,Havaldzie?
Takodparłem.Mówiłemciprzecież,żezawarłempokój
zSoltarem.
Isłusznie,boniejestdobrzemiećnapieńkuzeswoimbogiem.
Popukaławantałek.Zaprosiszmnie,kiedygootworzysz?
Beczułkabyłachybaniecałkiempełna,bowydałagłuchyodgłos,
alesądzącpociężarze,zawieraławięcejniżjedenkufel.
Niemusiszpytać.
Resztędrogipokonaliśmywmilczeniu,każdepogrążonewswoich
myślach.
CozAngusem?zapytałaLeandra,kiedyzamknąłemzasobą
drzwidosypialni.Siedziałanałóżkuiprzymierzałanowąperukę.
Toniejesttakciągnęła,kiedynieodpowiedziałemżegardzę
wszystkim,coreprezentujetenmężczyzna,alewkońcutrzeba
powiedziećdosyć,aonjużnamsprawiłwystarczającoproblemów.
Jużniebędzieciędłużejnękałoświadczyłem,postawiłem
antałeknastolikukołodrzwiiposzedłemdołazienki.
Havaldzie,ja…zaczęła,alezamknąłemdrzwi.
Wystarczyłojeszczeczasunagolenie.Wycierałemtwarz,kiedy
dodrzwizapukałżołnierzPiór,bypoinformować,żekomendant
będziemiałzarazdlanasczas,sugerującgrzecznie,żebyłobylepiej,
abyśmybyligotowi.
Leandraprzebrałasięwswojąstarązbrojęzsymbolemgryfa.
Resztajejstroju,wtymdługadoziemiopończa,wykonanabyła
znowej,miękkiejibiałejjakśniegskóry.Nigdywcześniejnie