Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jednaktymrazemsprawamogłasięokazaćnader
interesująca.KomendantKazuhiroukląkłprzy
dziewczynieiprzezchwilęwmilczeniujejsięprzyglądał.
Znałamtemetody.Niechciałjejwystraszyć,wręcz
przeciwnie.Niższapozycjawkuckimiaładodać
dziewczynieotuchy.Gdybychciałjąwystraszyć,
wystarczyło,żestanąłbynadnią.Miałprawiedwametry
wzrostu,co–jaknaJapończyka–byłobardzodużo.Samą
postawąwzbudzałrespekt.Poczułamdreszcze,gdy
odezwałsiędoniejłagodnymtonem.
–Jaksiępaniczuje?
Dziewczynamilczała.Wpatrywałasięwniegoznad
kubkawciążparującegoodciepłegonaparu,alejuż
pustego.Podałjejkilkaserwetek.Podziękowała
skinieniemgłowy,jednakdłoniniewytarła.
Stałamspokojniezaladąipozorowałamliczenie
utargu,nadstawiającuszu.Wiedziałam,żemnienie
wyproszą.Tobyłmójlokalimiałamprawownimbyć.
Zresztą,ktoichtamwie?Nibypolicja,aleniepałałam
sympatiądomundurowych.Miałamswojepowody.
Zwłaszczapaniporucznikbudziławemnieodrazę
przemieszanązpolitowaniem.Zerokobiecości.Taka
baba-chłop,ważnamipolicjantka!Straszniesięnie
lubiłyśmy.Pozatymbyłammegaciekawa,cosię
wydarzyło.Iniemalpewna,żezarazsiędowiem.
–Pani…–Tukomendantzerknąłdotrzymanego
wdłoniachnotesu.–Kato?JestpaniJaponką?–zdziwił
się,ajaznim,bofaktycznieniewyglądałanaAzjatkę.
Cozauważyłam,gdytylkotuweszła.
–Niedokońca…–Doleciałdomnieszept.