Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chciałam.
***
Wieczoremzabrałamsięzaliczenieutargu,zamykając
wcześniejkawiarnię,jednaknieopuściłamrolet.
Chciałam,bykomendantwidział,żenaniegoczekam.
Isamateżchciałamwidzieć,kiedyprzyjedzie.Zdążyłam
naszczęściejeszczezrobićsięnabóstwo,czylipoprawić
makijażiprzebraćzesłużbowegouniformuwprywatne
ciuchy.Ażemiałamnadkawiarniąswojemieszkanko,nie
stanowiłotodlamnieżadnegoproblemu.
Wreszcieusłyszałampukaniewszybędrzwi.Zanią
zobaczyłamprzystojnegopanakomendantawcywilnych
ciuchach.Miałnasobiejasnedżinsyikoszulęwszkocką
kratę,ananogachczarnevansy.
Podeszłamiwpuściłamgodośrodka.
–Jestpan?
–Przecieżbyliśmyumówieni,prawda?
–Prawda–zrobiłamstrapionąminkę–alepracując
wtakimzawodzie,pewnieczęstozostajepan
pogodzinachlubjestwzywanynanagłeakcje,czyżnie?
–Zdarzasię,faktycznie,ale…–tuuśmiechnąłsię
niebiańsko,ajaznówzapatrzyłamsięnaniego–…czy
niemoglibyśmymówićsobiepoimieniu?
Tobyłomiłezjegostrony,bowiemwJaponiipanuje
zwyczajzwracaniasiędoobcychnazwiskiem.Imion
używaćmoglitylkodobrzyprzyjaciele,rodzinalubktoś
bardzobliski.