Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ależniezawodnie...–podjęłapaniCornford.
–Pałac,majątek,naszdomwLondyniesąlubbyły
jeszczetydzieńtemuobciążonedługamihipotecznymi
dowysokościichwartościlubponadswąwartość.
Jesteśmynajbiedniejsiwcałejokolicy.
Wyznanieto,uczynionezprzedziwnymspokojem,
zdumiałopaniąCornford.
–Och,jakmiprzykro–powiedziałałagodnie.–Tomusi
byćokropnarzeczdlapani.
–Bynajmniej–odpowiedziałaJane.–Wszyscy
tusąokrokodruiny.Wszyscy,prócztajemniczegopana
Morlake’a,któryuchodzizamiliardera.Wszyscy.
Wnaszychdomachprzystolemówisięozastrzeżeniach
iprocentach,ocenachnazbożeichorobachbydła,ale
teżmówisięotwarcieostraciedlakraju,płynącej
zzastąpienialekkomyślnejarystokracjiprzez
interesownąburżuazję.
PaniCornfordmilczała,utkwiwszypoważnywzrok
woczachostatniejzCarstonów.Janeznałająodroku.
Odkryłatęosobęnajednejzcuchnącychuliczek
przedmieścia,gdziezarabiałaszyciemnachleb
powszednidlasiebieicóreczki.
–Ciężkobyćbiedną–powiedziałacicho.
Janeobrzuciłająszybkimspojrzeniem.
–Panibyłabogata–powiedziała,kiwnąwszygłową
zezrozumieniem.–Wiemotym.Prędzejczypóźniej
poproszępaniąoopowiedzeniemitejokropnejhistorii–
nie,niepoproszę!Rzeczywiście,ciężkobyćbiedną,ale
jeszczeciężejbyćbogatą–warunkowo.
Starszakobietauśmiechnęłasię.
–Tojestmiejscowaznakomitość,prawda?Zdajesię
ogromnieinteresowaćokolicę.Dziewczynazewsi,którą
panitakuprzejmieprzysłałamidopomocyprzy