Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziennikarzesięśmieją.
Czytakaperspektywaniejestdlawaszejwysokości
nieprzyjemna?
Poddałemsięiniepróbowałemjużdopasowywaćpytańdotwarzy,
odpowiadałemtylkowkierunku,zktóregopadły,znadzieją,żesięnie
pomylę.
Przeciwnie,jestemniezwyklepodekscytowany.Możnaitak
powiedzieć.
Wszyscywiemy,żewaszawysokośćdokonaświetnegowyboru.
Błyskfleszaoślepiłmnie.
Toprawda!odpowiedziałktośinny.
Wzruszyłemramionami.
Niewiem.Dziewczyna,którazdecydujesięzostaćzemną,nie
będziechybaprzyzdrowychzmysłach.
Znowusięroześmiali,ajauznałem,żetodobraokazja,żebysię
wycofać.
Proszęowybaczenie,alepodejmujemydzisiajgościzrodziny
iniechciałbymbyćwobecnichniegrzeczny.
Kiedyodwróciłemsięplecamidodziennikarzyifotografów,
odetchnąłemgłęboko.Czycaływieczórbędzietakwyglądać?
RozejrzałemsiępoSaliWielkiejstołyzostałyprzykryte
ciemnoniebieskimiobrusami,jasneświatłopodkreślałoprzepych
wnętrzaizrozumiałem,żeniemadlamnieżadnejucieczki.
Wjednymrogustaliwysocyurzędnicy,wdrugimdziennikarzenie
byłomiejsca,gdziemógłbympoprostuspokojnieposiedzieć.Biorąc
poduwagę,żebyłotoprzyjęcienamojącześć,możnabypomyśleć,
żetojabędędecydowałojegoformie.Aletojakośnigdynie
wychodziło.
Kiedytylkowydostałemsięztłumu,rękaojcaobjęłamnieizłapała