Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wszystkiewyglądałytaksamo.
UsłyszałemśmiechMarkosa.
Niejestemdżentelmenem,niejestemnawetmiły,azwłaszczanie
dlatakichpuszczalskichksiężniczek.Pragnąmojegofiuta,więc
imgodaję.Nicwięcej.
–Kurwa,stary.–Śmiałsięjakkretyn.–ZagodzinęweFresco.–
Potychsłowachsięrozłączył.
Godzinępóźniej,zzałożonymirękaminapiersi,przyglądałemsię,
jakmójprzyjaciel,swoimulubionymostrzem,dosłowniezdziera
zmężczyznyskórę.Towszystkonierobiłonamniewiększego
wrażenia.Przeztelata,wczasiepracydlaDonSergia,naoglądałemsię
naprawdęgównianychrzeczy.Irównieczęstostałemwmiejscu,
wktórymstałterazMarkos.Dałemmuwolnąrękę,abyosobiście
zabawiłsięzgościem,którynierozumiałrozkazów.Byłnimpionek
naplanszy,nicnieznaczącydiler,jednakowożprzynosiłzyski,itosię
liczyło.Musieliśmymudelikatnieprzypomnieć,conależydojego
obowiązków.
–Zabiłbymcię,aledostałeminnepolecenie.–Markoszrobiłtaką
minę,jakbyniebyłztegopowoduzadowolony.–Alesprawię,żesam
będzieszchciałumrzeć.–Uśmiechnąłsięjakpsychopata,wbił
muostrzewdłońizrobiłwniejogromnądziurę.
Auć.Tomusiałoboleć.
Mężczyznadarłsięjakpizdaiwierzgałnogaminiczymmały
chłopczyk.
Mlasnąłem.
Nieznałemnikogo,próczsiebie,ktopotrafiłtakdobrzeposługiwać
sięnożemjakMarkos.
–Pierdolsię!–krzyknąłdiler.–Albonie–uśmiechnąłsię
szatańsko,jegozębybyłypokrytekrwią–tojawypierdolętwoją
pięknąsiostrzyczkę.Jakjejtambyło?Zahara?Napewnojestcias…–