Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Byłacałkiemmocna–dodałaCherea.
–Ciąglesiędziwię…Mimożetakmałoichpozostało,potrafią
wsobiekumulowaćtylesiły–stwierdziłKron.
–Dziękitemumamyrobotynakolejnedziesiątkiwiosen.
–Spójrzcie,cotamsiędzieje–powiedziałKroniobróciłswojego
czarnegoogiera.
Napodwórzuprzedkarczmąkłębiłsiętłumwojowników.Część
znichwprowadzaławierzchowcedostajni,ainniściągalizwozuciała
rannychikładlijenaskleconychzdługichkijównoszach.Wieśniacy
rozbieglisięizniknęliwciemnościachnocy.
–Szukamymedyka!–krzyczałdowódcaoddziału.Był
przemoknięty,ajegotwarzochlapanabyłazaschniętąkrwią.–Mamy
rannych!
Oberżystastanąłwprogukarczmyizaprosiłdowódcędośrodka.
–Witajcie,panieoficjerze.Jużposyłamparobkadonajbliższej
wsi.Jesttamszeptunka,coznasięnaziołach.
Kapitan,gdyzobaczyłwścianiewyszynkusporychrozmiarów
świeżąwyrwę,zatrzymałsięispojrzałpytająconaBroota.
–Nicto,mójpanie.Tosięnaprawi,deskamizaklepie…
–tłumaczyłinamyśloniedawnodoświadczonychokropieństwach
otarłnerwowopotzczoła.
–Spieszsię,dobryczłowieku–powiedziałkomendant.
–Pędzękobiciepowiedzieć,bywodynagrzała.–Gospodarz
zakręciłsięnapięcie.Gdywbiegłdośrodka,ujrzałkałużekrwi
ileżącenadeskachpozbawionegłowyciałowiedźmy.Zobrzydzeniem
chwyciłjezaramionaizaciągnąłdodrugiejizby.
Tymczasemkapitanoparłsięościanę.Zamknąłoczyiwystawił
twarznadeszcz,czekając,ażzimnogoorzeźwi.Gdypoczułkrople
nakarku,wzdrygnąłsięispojrzałnaskrajlasu.Ujrzałtamczwórkę
konnych.Czyżbydopieroterazprzyjechali?Dlaczegowięcnie