Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tojakatodrobnasprawapaniątudonasprzywiała?
Basiaodchrząknęła.
–PamiętapaniIrenęKumoch?
Podniosławzrok,byzobaczyćreakcjękobiety.Sierp
zaciągnęłasięgłębokosportem,jakbychciaładaćsobie
czasnaprzemyślenieodpowiedzi.
–Oczywiście.–Wypuściładymzpłuc.–Pamiętam
każdąnasząpodopieczną.
Basiazdałasięnainstynkt.Miaładowyboru
gmatwanie,gierkęsłowną,zapytanieocośzupełnie
innegoipowolnedochodzeniedocelualbouderzenie
prostowpodbródek.TakpewniezrobiłbyGalant,
pomyślała.Wybrałajegoopcję.
–OtóżpaniKumochtwierdzi,żeprzebywaławośrodku
zeswojąmłodsząsiostrą…–Basiazerknęładonotatnika
naczystąniezapisanąkartkępapieruiprzezchwilęjakby
szukałategonazwiska.–ZofiąKumoch.
–Tak.MałąZosią–potwierdziładyrektorka.–Została
adoptowanaprzezrodzinęzPomorza.
–Czymogęzobaczyćdokumentyadopcyjne?
–Oczywiście.Proszęchwilęzaczekać.
Kobietawstałaipodeszładoogromnejszafy.Sięgnęła
pomałykluczykzawieszonynaskórzanymrzemyku
naszyi.Pochwiliotworzyłajednozeskrzydeł.Basia
zajrzałajejprzezramię.Mebelodgórydodołu
wypełnionybyłustawionymialfabetyczniepudełkami.
Nakażdymwidniałajednalitera.
–Niewiem,czytowarzyszkazdajesobiesprawę,ale
powojnieponaddwadzieściaprocentdziecitobyły
sieroty–mówiłapowoliSierp,nieodwracającsiędoBasi.
–Naszdomdzieckabyłwawangardzienowoczesnych
placówek,którewduchupedagogikiAntonaMakarenki
tworzyłynowegoczłowieka.
DyrektorkawyjęłapudełkozliterąKichwilęwnim
wertowała.Sięgnęłapoteczkę,naktórejdrukowanymi