Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4.Woźnica
Szczecin,17czerwca1975roku
Niebyłazadowolonaztejrozmowy.Wyszłanaamatorkę,
typowąmilicjantkę,któranierozumie,jakdziałasystem,
azabierasięzawyjaśnieniewyimaginowanejsprawy
handludziećmi.Dałasięwpuścićwmalinytejjasnowłosej
sierocie.Nowłaśnie,sierocie.Basiauderzyłazcałejsiły
obiemadłońmiwkierownicę.Niepoznajesiebie.Miała
zasobąkilkadziesiątrozwiązanychspraw,była
doświadczonymfunkcjonariuszem,więcnacholeręposzła
dotegodomudziecka?Jakielichoskusiło,
bywyciągnąćtekturowąteczkę,włożyćdoniejzeznania
tejKumochinapisaćnaniejołówkiem
Sierociniec
?
Cośjednakniedawałojejspokoju.Tadyrektorka.
Bardziejprzypominałakierowniczkęzakładu
pogrzebowegoalbosklepumięsnegoniżpedagoga
zarządzającegodomemdziecka.Noipocotagrupakrwi?
Pamiętała,jakwyglądakartainformacyjnazdomu
dziecka.WidziałaswojąwGdańsku.Imię,nazwisko,data
imiejsceurodzenia.Informacjeorodzicachalbo
krewnych.Orzeczeniesądu.Towszystko.Żadnejgrupy
krwi.Coprawdakażdywychowanekmiałkartęzdrowia
zinformacjąoszczepieniachibadaniach
stomatologicznych,aletabyłaupielęgniarki.Tylko
żewniejteżniebyłoinformacjiogrupiekrwi.Dziwne.
Noitentypzbrudnymkucykiem,przechadzającysię
zdziewczynkązlizakiemwdłoni.Pewniejakiś